O informatyce, po swojemu, inaczej

Ale dzisiaj to już na 100% się za to zabiorę

Dzisiaj rano odwiedzam kokpit admina na blogu i patrzę w statystyki, a tam praktycznie brak wyświetleń strony w sobotę i niedzielę. Niezmiernie się cieszę, że słońce grzało w Polsce do tego stopnia, że postanowiłeś Drogi Czytelniku wyjść na dwór i się dotlenić, przewietrzyć, naładować się pozytywną energią od słońca. Swoją drogą też wyszedłem i po godzinie rozmowy z sąsiadem już spaliłem kark na czerwono. W niedzielę już się nakręcałem, że zabiorę się i wstawię coś związanego z IT, a może nawet uzupełnię materiały do projektu. Przy takiej niedzieli, serio?
Ile to razy już podchodziłem do zbierania zdjęć, dźwięków do projektu. Tak bardzo nie przepadam za tym, chociażby ze względu na to, że to nie mi musi się spodobać, tylko musi spełniać jakieś, no na potrzebę wpisu nazwijmy to „standardy”. Oprócz tego, że muszę się pilnować, aby nie naruszyć praw autorskich.

W tym tygodniu podzieliliśmy się obowiązkami, jeżeli chodzi o budowę projektu na zaliczenie z Javy. Zaczynam powoli doceniać pozytywne efekty pracy w grupie. Dzięki temu, że skupiam się na jednym elemencie całej układanki, mogę być wydajniejszy i znaleźć czas na inne rzeczy jak chociażby spacer przy takiej pogodzie, jaka była w sobotę, czy niedzielę.

Fakt. Poczułem delikatne wytrącenie z rytmu i mam wrażenie utraty rozpędu, gdy po napisaniu kodu teraz muszę kompletować grafikę i audio. Na szczęście nie robię tego sam, jednak po tym, kiedy już czujesz satysfakcję z napisanego kodu i chciałbyś poddać go testom na żywych organizmach, to jeszcze musisz chwilę zaczekać, jeszcze dopieścić szczegóły i poprawić od strony estetycznej.

W tym tygodniu jeszcze wcisnę gdzieś w kalendarz podszkolenie się na kolokwium. Pierwsze w tym semestrze. Jakoś zawsze z tą informacją zawsze idzie takie wrażenie, że już człowiek jest na półmetku semestru.

Chyba z końcem marca dało się słyszeć o wiosennym przesileniu, czy jakoś tak. Teraz chyba dopiero odczuwam je rykoszetem. A może po prostu, tak jak kiedyś w gimnazjum, czy liceum chciałbym iść pokopać piłkę, niż siedzieć za biurkiem.

Kiedy zacząłem spędzać czas przed komputerem, niekoniecznie grając ze znajomymi, zaczynam zdawać sobie sprawę, jak łatwo mógłbym go odstawić na dzień, czy dwa. Takiego zwrotu akcji bym się nie spodziewał.

P.S – w komentarzach zostawcie, jak spędziliście weekend :p