O informatyce, po swojemu, inaczej

Wiedźmin 3 jakoś tak swojsko

Cześć! Przez ostatni weekend miałem przyjemność pograć sobie na Sony Playstation 4 w tytuł naszej polskiej produkcji, a dokładnie CD Red Projekt – nie przedłużając – w Wiedźmina 3. Wiem, że recenzji w Internecie jest już w dużo, każdy na You Tube może sobie zobaczyć jak się kończy kampania i inne takie rzeczy, jednak zachęcam do lektury, ponieważ będę opowiadał tutaj bardzo subiektywnie i z perspektywy innej niż to zwykle możemy dorwać w Internecie.

Zanim zaczniemy odnośnie grania na konsoli powiem tylko tyle, że miałem styczność już z kilkoma tytułami ale grałem sporadycznie, ponieważ nie mam swojej, jeżeli już ktoś miał ze znajomych i zaproponował wspólną partyjkę to wtedy na szybko przyswajałem sterowania, combosy, a taktyki wymyślałem na zasadzie prób i błędów lub próbowałem przenosić doświadczenie z grania na PC.
Jeżeli chodzi natomiast o sam tytuł gry, o którym tu będzie mowa to jestem kompletnym laikiem – o części pierwszej słyszałem i czytałem recenzje w prasie, dwójka w ogóle nie dotarła, nie zagłębiałem się, nie interesowałem się nią, o samej książce słyszałem, widziałem jak kolega czytał i wiem tylko tyle, że jest gruba.
Nie zwlekając dłużej przejdźmy do tego co najlepsze!
Zazwyczaj rezygnuję z samouczków, lecz tutaj zdecydowałem się uważnie każdą podpowiedź pojawiającą się na ekranie przestudiować, żeby nie błądzić potem po Internecie. Już sam samouczek mnie wciągnął do gry, bo nie był jakoś szczególnie odizolowany- po protu czułem, że mimo iż to jest trzecia część to jednak zaczynam od początku i jakoś nie musiałem za szczególnie orientować się co się działo w poprzednich częściach, choć jest do nich niesamowicie duże nawiązanie- jednak nic straconego, ponieważ w scenach dialogowych, tak scenach, bo czasem było tego więcej niż samego grania w misji mogłem na bieżąco trochę uzupełnić swoje informacje, by wgryźć się jeszcze bardziej i zostać jeszcze bardziej pochłonięty przez świat wiedźmina w sposób banalnie prosty- wybierając po prostu dialogi różne od tych, które wywoływały „reakcję”- nie wnosiły nic one do gry ale ja już siedziałem przed TV z otwartą szczęką i chłonąłem jak gąbka wszystko co oni mówili i wciągając się w grę jeszcze bardziej.
Świat jakoś taki swojski
Wiedźmin ze względu na swobodę wykonywania misji bardzo i bardzo dużą możliwość eksploracji świata bardzo przypominał mi TES V: Skryim, z tym jednak, że te dwie gry różniły się w jednym dla mnie bardzo ważnym detalu- geograficznym uformowaniu. Świat Skyrim był bardzo piękny, nie raz po prostu zatrzymywałem się wchodząc na najwyższe punkty i obserwowałem mapę po prostu ciesząc się krajobrazem, który widziałem wzrokiem Dovakhina, miasta charakterystyczne, które wyraźnie zaznaczały różnice kulturowe. W Wiedźminie kiedy dokonywałem podróży dosyć często rezygnowałem z korzystania z szybkiej podróży, która nie jest tak dogodna jak w Skyrim, ponieważ chciałem nacieszyć się terenem- wbrew wszystkiemu kraina w Wiedźminie wyglądała tak swojsko i tak znajomo, tak … polsko (nie licząc tych wisielców rzecz jasna). Mimo, że traciłem wydawałoby się cenny czas na pokonywania niezmierzonego dystansu uważam, że było warto, graficy wykonali świetną robotę i kłusowanie na Płodce przez łany zbóż cieszyły moje oko do tego stopnia, że nie byłem w stanie z tego zrezygnować.

Scenki, scenki i …. scenki

Z czasem miałem z raz, czy dwa już dosyć tych dialogów. Jednak za chwilę miałem okazję stoczyć walkę z wymagającym przeciwnikiem i satysfakcja z możliwości wykonania w spowolnieniu epickiego ścięcia głowy, czy rozpłatania przeciwnika w pięknym stylu nadrabiało to zniechęcenie. Dialogi genialne, bo prostackie- im gorsza patologia tym więcej wulgaryzmów padało, choć wiedźmin zachowywał się jak facet z klasą i na prawdę po 3 dniach gry uważam, że on na tle innych wypada na kulturalnego faceta w tej grze. Bardzo zabawne i prawdziwe reakcje wieśniaków, czy przeciwników na stosowanie znaków ofensywnych, niebezpieczeństwo i przedawkowany alkohol. Autorzy gry zadbali nawet, żeby burdel wyglądał jak burdel.

Uszkodzenia zbroi i inne takie

Nie spotkałeś dotychczas z czymś takim jak naprawa uszkodzonej broni stąd naprawianie schodziło u mnie na boczny plan  i nie dbałem o to, na szczęście nie wpływa to tak drastycznie na poziom trudności rozgrywki, po protu musimy zadać dwa do trzech ciosów więcej przeciwnikowi. Drugą rzeczą, którą zauważyłem to czasami szwankująca mini mapa ale to dało się przeżyć. Innym elementem, który zauważyłem to mamy podczas gry dużo do biegania, szukania i tropienia za pomocą zmysłów- zamiast po protu polować na potwory i wykonywać zabójstwa na zlecenie. Przez całą grę jedynym i największym przeciwnikiem moim była – KAMERA! Tak – dla kogoś, kto gra sporadycznie na padzie niewątpliwie stanowiła utrudnienie, ponieważ nie goniła cały czas bohatera, by był taki typowy widok z 3 osoby, także dopiero po kilku godzinach mogłem działać skutecznie i wykorzystywać potencjał pasywnych i aktywnych umiejętności Geralta i Ciri.

Podsumowując

Jak mi się uda kiedyś jeszcze zagrać to na pewno zobaczę, czy uda mi się uratować Ciri. Mimo wszystko jednak Wiedźmin 3 nie skłonił mnie wcale, ażeby sięgnąć po przednie tytuły, czy książkę.
Grę polecam i zachęcam do zagrania, chociażby dla samych dialogów z gry między bohaterami, z których można się pośmiać.