O informatyce, po swojemu, inaczej

Brak doświadczenia nie zwalnia Cię z niewiedzy

Dzisiaj trochę na opak i zmotywowany, a w zasadzie nakręcony lub nie wiem jak to inaczej nazwać, żeby nie powiedzieć przymuszony przez swoją kobietę do działania zabieram się za ten wpis trochę już bardziej na chłodno – a szkoda, bo lubię pisać, gdy jeszcze żyje we mnie jakiś temat i się buzuje. I dzisiaj tak trochę na opak, bo w sumie puenta jest w tytule ale mimo wszystko zachęcam was do dalszej lektury. Dzisiaj opowiem wam o swojej czwartkowej rozmowie kwalifikacyjnej, co z niej wyniosłem i jakie mi się wnioski nasuwają (i w zasadzie chyba znów we mnie to buzuje, bo tytuł mija się z tym co teraz dedukuję). Nie zwlekając zapraszam was do dalszej lektury.

Jejku – ile to czasu już mnie tu nie było. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć – potrzebowałem się od tego trochę odizolować a komentarze z wykoopu przemyśleć i na spokojnie dopiero zasiąść do pisania.

No ale przecież miało się w Tobie buzować, czyż nie?

No tak, tak – i teraz się we mnie buzuje wszystko ( węszę powtórzenie lub nadużywanie tych samych wyrazów) Mam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze się nie zraziłeś drogi Czytelniku. Przechodząc już do głównego wątku…

Firma,

która zajmuje się sprzedażą odzieży poszukiwała pracownika do HelpDesku w swojej sieci. Patrzę na wymagania i powiedziałem sobie, że „podołam”,przecież w Warszawie w dużej sieci posługują się już konkretnym sprzętem i sprawdzonymi, bardziej rozbudowanymi technologiami, więc będzie jeszcze przyjemniej się pracowało jako wsparcie dla użytkownika. Jednak okazało się coś innego – w zasadzie kilkoma rzeczami jestem wciąż zaskoczony.

Kierownik działu IT na rozmowie rekrutacyjnej zbombardował mnie pytaniami jak będę sobie radził, gdy dysk straci ciągłość w strukturze, gdy będzie trzeba zmienić ścieżkę portu w serwerze, aby znów słuchał, za pomocą jakich komend konsolowych w trybie awaryjnym naprawię komputer i za pomocą jakich zapytań znajdę konkretnego użytkownika w bazie danych serwera stojącego na Debianie i inne tego typu pytania.

Chciałem się upewnić, czy faktycznie widzieli moje CV. Jednak pierwsze co mi przyszło na myśl to skąd mogą się brać takie problemy z komputerami w branży odzieżowej i czy faktycznie szukają tylko do helpdesku, czy jakiegoś gościa, który będzie prawie na równo asystował administratorowi.

Nie uważałem się za nie wiadomo jakiego znawcę i wciąż sam czuję po sobie, że „informatyk” to nadal zbyt duże słowo – zamiast tego z miłą chęcią używałbym wyrażenia „entuzjasta komputerów” tylko taki co się nie boi jak się coś wykrzaczy i zachowa zimną krew, kiedy nawet potrzeba działaś w trudnych warunkach lub pod presją czasu. Myślałem, że po pół roku uszkodzona baza danych księgowości o której pisałem we wpisie o trójgłowym smoku to najgorsze co może mnie spotkać, a jednak się rozczarowałem.

Co z tego wyniosłem?

Przede wszystkim, gdy już się ogarnia tyle ile oni wymagają to nie masz ochoty za specjalnie się tym zajmować i wolisz działać przy poważniejszej rzeczy niż niedziałająca kasa fiskalna 20km od centrali lub inne tego typu pierdoły. A… i jeszcze znajomość jak należy piny umieścić ( kolory żył we wtyczce Ethernet ).
Dodatkowo wiem już na czym powinienem się skupić, jeżeli nie chcę przejść na drugą stronę barykady. Fajnie by było gdzieś dostać się na praktyki i popracować w grupie z kodem nad jakimś projektem, eh…
Oprócz tego wszystkiego dowiedziałem się, że trzeba być przygotowanym na wiele, bo nawet jeżeli ryzyko powstania problemy jest znikome to istnieje szansa, że ktoś się Ciebie zapyta, czy potrafisz sobie z tym poradzisz. Zmieniło się też trochę moje zdanie o tym, czym jest helpdesk i co trzeba ograniać/umieć/potrafić, aby tam pracować tak na większą skalę.

Rozczarowanie rynkiem pracy, czy rozmową  o pracę? Nie sądzę – po prostu kolejna z tych lekcji bezcennych, która ujawniła kolejne drogowskazy na drodze po lepsze jutro.

P.S. – tak w ogóle to jechałem PKP IC Kolberg (Olsztyn –> Kraków), 5 min poślizgu tylko miał, także szacun dla PKP i ogólnie fajnie i przyjemnie, a jak jeszcze przypomnę sobie, że mam zniżkę studencką 50%…