O informatyce, po swojemu, inaczej

10 mitów związanych z bezpieczeństwem

Idą wakacje. W sumie niektórzy już mają. Nie każdy jednak sobie odpoczywa, więc warto porozmawiać znów o bezpieczeństwie swoich komputerów i innych naszych urządzeń.

Natknąłem się na te informacje w niejakim czasopiśmie chip.pl – postanowiłem się z wami tym podzielić.
Z jednej strony czytając sam wątpiłem w to co czytałem. Nie docierało to do mnie, bo nie miałem okazji paść ofiarom na większą skalę, by uszkodzić sobie sprzęt. No kiedyś w młodości miałem stadninę trojanów na komputerze ale każdy się uczy na błędach.

Mit nr. 1 „Złośliwe oprogramowanie mnie nie dotyczy”

Z jednej strony – po co ktoś miałby interesować się moim komputerem? Jestem jednym z milionów zwykłych użytkowników, który korzysta z komputera głównie w celach rozrywkowych.

„A co to atakującego obchodzi?” 

Wirus, czy inny atak generalnie nie jest sprecyzowany. No chyba, że dana organizacja z góry ma już ustalone swoje cele. Nie musismy jednak daleko szukać. Wystarczy ta akcja z NSA i Snowdenem. Jest to już specyficzny atak na naszą prywatność. Każdy wie czym może się zakończyć wpisywanie hasła „Jak zrobić bombę” w Google.

Mit nr. 2 „Zorientuje się, gdy mój komputer zostanie zainfekowany” 

Nie masz czasem zielonego pojęcia co Ci dolega – I Ty chcesz wiedzieć, gdy zacznie dolegać coś Twojej maszynie?!
– Wybacz ale mam duże wątpliwości. Możesz być święcie przekonany, że skoro masz firewalla i antywirusa i cały Internet Security, 3 narzędzia monitorujące w czasie rzeczywistym to jesteś bezpieczny. Powiem Ci smutną prawdę – zawsze gdzieś istnieje jakaś luka – nie ma systemów nie do złamania. Czy to Windows, czy Linux zawsze gdzieś jest jakaś luka – mniejsza lub większa.

Mit nr. 3 „Wchodzę na zaufane strony WWW, co mnie uchroni przed wirusami”

To tak jakbyś powiedział, że … aż nie znajduję porównania. Jeżeli nie bezpośrednio to pośrednio oberwiesz na stronie zaufanej. Nie przeczę – bezpieczeństwo logowania zwiększone, jakieś dziwne izolacje. Być może możesz korzystać z niej bez rejestracji – trudno – klikniesz w wydający się normalny link albo będziesz chciał iść na skróty w grach online ( moje ulubione tematy na forach 😀 ) i … BOOOM !!

Mit nr. 4 „Tylko urządzenia podłączone do sieci są zagrożone wirusami”

Tutaj mówimy jak o prawach w fizyce, które zaczynają się od magicznych słów „W miejscu izolowanym od bla bla bla zewnętrznych”. Fakt – mógłbyś się tak odizolować.

Nie – jednak nie.

Tutaj w tym miejscu musiałbym poświęcić Ci kolejne 2 wpisy o gdybaniu na temat tego jak musiałbyś uważać, żeby nie zainstalować nic z nośnika, który nie jest zainfekowany.

Wracając jednak do mitu nr. 4…

„Obecnie pamięci USB (pendrive’y) stały się swoistym medium dla wirusów komputerowych, złośliwego oprogramowania i innego rodzaju programów szpiegowskich, takim jakim kiedyś były dyskietki czy poczta elektroniczna, które atakowały pierwsze systemy operacyjne Microsoft Windows.


Złośliwe oprogramowanie przenosi się automatycznie z zainfekowanego systemu operacyjnego, po podłączeniu pamięci przenośnej do portu USB, od razu tworząc swoją kopię i własny plik autostartu (Microsoft Windows) umożliwiający zarażenie innych systemów operacyjnych/komputerów. Realizowane jest to przez samo umieszczenie takiej pamięci w porcie USB bez bezpośredniego uczestnictwa użytkownika w procesie rozpowszechniania „wirusa” (np. poprzez kliknięcie na zainfekowany plik).”

Więc jak widzisz – się nie da.

Mit nr. 5 „Wirusy to najpopularnieszy rodzaj złośliwego oprogramowania”

Zobacz sobie te „drzewo”

Niestety tak mówią Ci którzy zaczynają swoją przygodę z komputerem lub żyjący na odludziu lub po prostu beztrosko nieinteresującymi się tym.

A gdybym Ci powiedział, że najgorszą rzeczą mogą być reklamy?

Wiem – Ameryki nie odkryłem. Czy jednak nie masz wrażenia, że za każdym razem, gdy Ci tłumaczą na różnych kółkach, w szkole, pracy, wykładach o reklamach to przytyczają dzieci, oddziaływanie na mózg i zmysły? Nikt nie nadbąknie nic o komputerach.

Bo to tak jak walka z wiatrakami – gdy się dowiedziałeś, że USA szpieguje to nie pobiegłeś z sąsiadem na rząd w Warszawie, by coś z tym zrobili. Zerowa szkodliwość bezpośrednia.

SaveSense – czy trzeba mówić coś więcej?

Tutaj jest inaczej – różne elementy zostawiane w przeglądarkach, które zbierają o Tobie informacje ( przecież zawsze trafia do Ciebie reklama, z tym czego potrzebujesz i lubisz – dostałeś kiedyś reklamę o nowej krajalnicy do chleba, gdy masz ochotę kupić sobie kajak? ).

Jak dowiedziałem się z wyżej przytoczonego czasopisma to z wielkim rozczarowaniem dowiedziałem się, że tędy jest najłatwiej nas dopaść. Co gorsza – trudno jest się przed tym bronić.