Niestety ostatnimi czasy poważnie mi podpada ten program. Gdzie się nie rozejrzę to z nim same kłopoty i problemy. Oto kolejne dwa wydarzenia, o których niedawno się dowiedziałem.
„Mądrzejszy niż właściciel”
Funkcja, która mnie rozbroiła totalnie, gdy moja znajoma poprosiła mnie o pomoc z Chrome.
Zaczęło się od powolnej pracy zwykłej wyszukiwarki jaką jest Google. Przewidywanie na pasku adresu po prostu nie chciało działać.Nie chcę nawet wiedzieć do czego mogłoby dojść dalej…
Szybko sprawdzam na czym polega problem. Otóż niejakie Google Chrome ma funkcję pod nazwą „Przewiduj działania w sieci, aby przyspieszyć ładowanie stron”.
Co to w praktyce oznacza? Otóż wszystkie potencjalne linki, w które mógłbym kliknąć Chrome bez mojej wiedzy postanowiło sobie wstępnie renderować, wczytać. Poniżej zacytuję przykład, w którym faktycznie można dać temu plus i znalazł on się nieprzypadkowo na stronie supportu.
- Gdy skończysz czytać posta na blogu, są szanse, że klikniesz „następny post”. Blog może zażądać od Google Chrome wczytania tego linku z wyprzedzeniem, by po kliknięciu go strona natychmiast się pokazała.
- Gdy wpisujesz adres na pasku adresu, Chrome na podstawie Twojej historii lokalnej ustali, którą stronę prawdopodobnie chcesz odwiedzić, i zacznie ją wstępnie renderować. Dzięki temu po naciśnięciu Enter strona wyświetli się szybciej.
Niestety dla niektórych jest to powód do zgrzytów i problemów które wypisywałem na początku. Z drugiej strony daje jej też duży minus za to, że nie każdy blog/strona może mi się spodobać. Jeżeli miałbym Internet z limitem transferu to strzelałbym sam sobie w piętę.
Jeżeli już bardzo jesteś do tej przeglądarki przywiązany to weź ten patent pod uwagę, gdyby nagle wyszukiwarka lub inna strona przestała współpracować.
„Rozładuj sobie laptop z Chrome”
Gdy się na ten artykuł natknąłem nie byłem za bardzo w szoku – raz po raz czułem jak mi to zżera zasoby. Postanowiłem więc po prostu przytoczyć wam informacje bezpośrednio z artykułu KomputerŚwiat.pl
„Dzieje się tak z powodu błędu wpływającego na parametr systemowy „system clock tick rate”, czyli częstotliwość tyknięć zegara procesora. Domyślnie jest on ustawiony na platformie Windows na 16.625 ms. Oznacza to, że procesor budzi się ze stanu spoczynku około 64 razy na sekundę. Z chwilą włączenia Chrome’a, system clock tick rate przestawiany jest na 1 ms. W związku z tym procesor jest wybudzany aż tysiąc razy na sekundę. Przekłada się to oczywiście na o wiele szybsze zużycie baterii.
Jako że większość osób ma uruchomioną przeglądarkę przez cały czas korzystania z komputera, problem jest naprawdę poważny. Tym bardziej, że według ekspertów z firmy Microsoft, może on prowadzić do rozładowywania się baterii w laptopach o około 25% szybciej niż w przypadku korzystania z produktów konkurencji.”
Ale czy to znaczy, że inne przeglądarki nie pracują czasem ciężej?
Oczywiście, że tak. Jednak one robią, że tak to ujmę … zrywy. Zwiększają liczbę pochłanianych zasobów i prędkość tyknięć procesora, gdy mają ku temu powody jak np. odtworzenie filmu na YouTube.
Mam nadzieję, że znacie jakieś plusy tej przeglądarki albo jakieś inne problemy z nią związane. Zostawcie je w komentarzach.