Dawno nie było wpisów ale to dlatego i tylko dlatego, że zrobiłem sobie 3-dniowe wakacje od wszystkiego. Dzisiaj pogadamy trochę o samym przedmiocie, który nazywa się wstęp do elektroniki i elektrotechniki. No w końcu obiecana kontynuacja serii o studiach ;p
Od drugiego semestru – tak zdałem – wprowadzono nam łącznie w ciągu jednego dnia zestaw 7 godzin zegarowych, w którym to czasie mamy połączone ćwiczenia z laboratorium z elektroniką i elektrotechniką. Wprowadzenie czysto fizyczne, bez polotu, prawo Ohma i Kirchoffa, także bez emocji, tym bardziej, że nie przepadałem za fizyką za specjalnie. Jednak z perspektywy czasu, kiedy te wzory się wchłonęły do głowy, a i nie jest ich tak upierdliwie dużo jak w liceum, czy gimnazjum, tylko wałkujemy tutaj kilka konkretnych dopieszczając to co było i dodatkowo pokazywać te schematy, obwody i prawa z perspektywy bardziej praktyczniej, a nie tak abstrakcyjnie jak dawniej wydaje się to być całkiem fajne.
Dostaliśmy konkretne wprowadzenie odnośnie sygnałów, tworzenia ich no i samych konstrukcji obwodów, nie mogę się doczekać pierwszych zajęć w laboratorium i kontaktu z lutownicą, chociaż planują zrobić krok do przodu i obyć się z nią trochę w domu.
P.S. chociaż nie brakuje mi entuzjazmu, bo profesor bardzo fajnie tłumaczy, co jak i po czemu działa, jednak mam wątpliwości co do elementu praktycznego ze względu na moje zdolności zręcznościowe do prac precyzyjnych